top of page

Rozdział 6

Nowe mieszkanie od razu przypadło Jackowi do gustu. Nie było zbyt duże, jednak Mills nie przejmował się tym zbytnio. Nie miał rodziny, i w najbliższym czasie nie zamierzał jej zakładać. Dość miał jak na razie związków wszelkiego rodzaju. Chciał móc uporządkować w końcu swoje życie, i skupić się na rzeczach, które były dla niego ważne. Nowa praca, chociaż w tej samej firmie, miała mu w tym pomóc.

Kiedy Mills rozpakował swoje rzeczy, a nie było ich zbyt wiele, postanowił, że przejdzie się po okolicy. Ubrał się, założył soj ulubiony krwawo czerwony szalik i opuścił mieszkanie. Przeszedł się kilkoma uliczkami, po czym stwierdził, że skoro już jest na mieście, wartało by chyba kupić coś do jedzenia… A skoro mieszkał w Brixton, postanowił odwiedzić tamtejszy targ.

Jackson uwielbiał atmosferę, jaka panowała na brytyjskich targach. Sprzedawcy przekrzykujący się, starając się sprzedać jak najlepiej właśnie swój produkt, nie znające się osoby konwersujące ze sobą o tak po prostu, mieszanka zapachów – przypraw, potraw i ludzi… Tak, Jackson kochał targi. Przejrzał kilka stoisk, porozomawiał z kilkoma sprzedawcami, po czym w końcu zrobił zakupy.

W drodze powrotnej do domu zauważył, że w jednej z uliczek kręci się podejrzanie dużo ludzi. Zaciekawiony, ruszył w tą stronę, by odkryć, że powodem tak znacznego nagromadzenia ludności jest… Zwykły bar. Jack musiał się zaśmiać. Czego oczekiwał? Sam nie wiedział. Jednak nie przyszło mu do głowy, że powód zgiełku okaże się tak prosty. Nie zastanawiając się więcej, ruszył w stronę mieszkania. Dopiero, kiedy otwierał drzwi wejściowe, uświadomił sobie, że nazwę klubu skądś zna…

. . . . . . . . . . . . .

Czułem się, jak bym miał lada moment umrzeć. Padnąłem na łóżko, nie obchodziło mnie, że mam na sobie buty i kurtkę. Chciałem po prostu spać. Ostatní miesiąc był naprawdę ciężki. Praca za barem była fajna, ale bardzo wyczerpująca. No i zwiększyła się ilość moich klientów. A wszystko przez to cholerne zdjęcie! Od momentu, w którym Luke wstawił nasze zdjęcia na stronę internetową, nie mogliśmy nawet na moment odpocząć. W tygodniu miałem wolny chyba tylko jeden dzień, pozostałe dni miałem… pracę. Cieszyło mnie oczywiście, że interes się kręci, bo, co za tym idzie, rosła też moja płaca… Jednak zdarzały się dnie takie jak ten, kiedy po prostu miałem dość.

Obudziłem się dopiero gdzieś koło piątej nad ranem, bo zrobiło mi się strasznie gorąco. W sumie to nic dziwnego, bo spałem w zimowych butach i ciepłej kurtce… Dobrze, że przynajmniej zdjąłem szalik, bo w nocy pewnie bym się udusił. Wstałem z mojego ukochanego łózia i przeciągnąłem się, ziewając przy tym głośno. Przebrałem ciuchy i ruszyłem w stronę kuchenki. Byłem strasznie głodny. Jednak kiedy otworzyłem lodówkę, stwierdziłem, że w Londynie prawdopodobnie pojawiła się czarna dziura… Moja lodówka ziała pustkami! Całe szczęście, że dzisiaj miałem wolne. Mogłem więc wskoczyć do sklepu i kupić coś do jedzenia… A co zatym szło, zwiększały się moje szanse na przeżycie.

Ubrałem się i ruszyłem do sklepu. Odkąd zamieszkałem nad barem, większością kupuję jedzenie na targu. Mam bliżej, no i jest taniej. Ledwo zobaczyłem uliczki targu, na usta wpełzł mi uśmiech. Lubiłem tu przychodzić… Czasami tak po prostu błąkałem się uliczkami i oglądałem ludzi. Dzisiaj też tak zrobiłem… Kupiłem bułkę i zajadałem, spacerując pomiędzy stoiskami.

- Eh, przepraszam, nie zauważyłem Pana… - bąknołem, kiedy pozbierałem się z ziemi po czelnym zderzeniu z jakimś facetem. Musiałem uznać, że był naprawdę przystojny. Ubrany był w czarny płaszcz sięgający kolan, a jego szczupłe nogi schowane były w obciśłych ciemnozielonych rurkach. – Nie no, spoko młody – uśmiechnął się do mnie. – To ja przepraszam, powinienem cię wyminąć.

Wymieniliśmy się jeszcze kilkoma grzecznościowymi zwrotami, po czym każdy z nas ruszył w swoją stronę. Kupiłem jeszcze paczkę makaronu i kilka pomidorów, by móc zrobić sobie spagetti na obiad i udałem się do domu. Wieczorem miałem mieć jakiegoś klienta, więc chciałem mieć dość czasu na przygotowanie się.

Koło 14 zszedłem na dół i przywitałem się z Lukiem. Nie wiedziałem, jak będzie wyglądać dzisiejszy program, no i o której mam spotkanie z klientem. – Hello, Luke, co tam u ciebie? – zagadałem do szefuńca. – O, cześć, Fox, spoko, spoko. Wyspałeś się? Masz dzisiaj klienta, mam nadzieję, że o tym nie zapomniałeś...? – Oczywiście, że pamiętam – mruknąłem lekko niezadowolony, nie lubiłem, kiedy nie wierzył, że o niczym nie zapomniałem. – To jak z dzisiejszym programem? – Ah, no tak… Oprócz klienta nie masz chyba nic ważnego na dziś… Umówiłem was na ósmą. Także koło… powiedzmy… 19:00 zajdź za Ewą, żeby przerobiła cię na cudo.

Kiwnąłem głową na znak zgody i uśmiechnąłem się do siebie. Jeden klient na wieczór, to w sam raz dla mnie. – Aha, klient zamówił stripa, nie ma prawa cię dotykać, jeżeli ty na to sam nie pozwolisz… Tylko nie przeginaj, dobra? – Luke uśmiechnął się na mnie, po czym wziął się za wyjaśnianie dzisiejszego programu innym. Ja w międzyczasie ruszyłem do baru, by umyć szklanki. Ewa miał przyjść dopiero później, także nie miałem zbytnio z kim pogadać. Nie przeszkadzało mi to jednak, przynajmniej mogłem skoncentrować się na pracy.

Równo o siódmej udałem się odszukać Ewę. Po jakichś 10-ciu minutach znalazłem ją w jednej z przebieralni. Od razu do mnie przyskoczyła i przytuliła mnie, prawie mnie dusząc. – Ej, spoko, spoooko, kochana – oddałem przytulasa i pocałowałem ją w policzek. – To, co dzisiaj ze mnie zrobisz?

- Bóstwo, jakżeby inaczej – zaśmiała się moja najlepsza przyjaciółka, po czym podeszła do szafy i wyjęła z niej stertę ubrań. Patrzyłem na to z lekkim przerażeniem, ponieważ większością miała przygotowany dla mnie jeden zestaw, który mogłem od razu ubrać. – Dobra, wybieraj, co chcesz ubrać. Jackson, twój dzisiejszy klient, zażyczył sobie, żebyś wszedł ubrany w to, co lubisz ubierać normalnie.

Popatrzyłem na Ewkę zdziwiony. Powaga? Bardzo rzadko zdarzali się tacy klienci… A kiedy już ktoś taki przychodził, okazywało się, że niezłe z nich zboczuchy. Miałem nadzieję, że Jackson nie będzie taki… W końcu skierowałem swój wzrok na stertę ubrań. Po chwili szukania wyciągnąłem parę ciemnoniebieskich jeansów i biąłą, lekko przydużą bluzę.

- Hm, może być tak? – Pokazałem Eve swój wybor. Ta zatwierzdiła go kiwnięciem głowy. – Supcio – ucieszyłem się. – A co s kolczykami? Myślisz, że powinienem wyjąć? – dotknąłem ręką ucha, w którym miałem czarny kolczyk. – Nie no, jak za mnie to spoko. Dobra, chodź tutaj, zrobię ci makijaż… A kolczyki myślę, że możesz zostawić, fajnie w nich wyglądasz.

Posłusznie usiadłem na krześle przed lustrem i pozwoliłem, by dziewczyna zajęła się moją twarzą i włosami. Uczesała mnie, nałożyła make-up, oczy podkreśliła czarnym linerem, nawet użyła maskary! Czas od czasu sprawdzałem swój wygląd w lustrze, ale jak zawsze, nie miałem jej co zarzucić, makijaż wyglądał idealnie.

- Dobra – Ewa klasnęła zadowolona dłońmi i skierowała mnie przed lustro. – Wow – wyrwało mi się. Tak dobrze chyba jeszcze nigdy nie wyglądałem. – Jesteś po prostu boska – uśmiechnąłem się do niej i ostorożnie, tak, by niezetrzeć makijażu, ją przytuliłem. – Dobra, ja spadam. Idę do tego całego Jacka.

Zamachałem kumpeli na pożegnanie i opuściłem pomieszczenie. Miałem teoretycznie jeszcze chwilę czas, ale wiedziałem, że Luke nienawidził, kiedy ktokolwiek kazał klientom czekać, więc postanowiłem, że poczekam przed pomieszczeniem. Ledwo usadowiłem się w jednym z krzeseł (przygotowanych właśnie na takie okazje), w pokoju pojawił się Luke by poinformować mnie, że niejaki Jackson czeka na mnie w pokoju 603. Skinąłem tylko lekko głową i udałem się do klienta. Ostatní raz wytarłem lekko spocone dłonie o spodnie (zawsze, kiedy się stresowałem, a stresowałem się przed każdym występem, pociły mi się ręce) i otworzyłem drzwi do sex-o-trójki.

Zamykając drzwi, modliłem się w duchu, żeby na tapczanie na środku pokoju nie siedział jakiś stary pedofil… Czy coś w tym rodzaju. Kiedy odwróciłem się, by w końcu zobaczyć, z kim mam spędzić wieczór, rozdziawiłem gębę. To był ten facet z rana! No, no, nie spodziewałem się tego po nim… Chociaż, i tak wcale go nie znałem. Uśmiechnąłem się do siebie i ruszyłem w jego stronę.

- Hellooo, Jackieee – zamruczałem niczym kot, zbliżając się do niego, a kiedy byłem na tyle blisko, że mógł mnie zobaczyć, zacząłem seksownie poruszać biodrami. Nie uszło mi, że Jack prawie zachłysnął się powietrzem na mój widok, co odebrałem jako dobry znak. Albo mnie poznał, albo naprawdę podobało mu się, co zobaczył. Albo obie możliwości zarazem.

Spojrzałem w jego oczy, starając się wyglądać jak najbardziej seksownie, podeszłem do playera i włączyłem przygotowaną wcześniej płytę z podkładem. Oparłem się o stół i lekko odchyliłem głowę, mrugając do niego zadziornie. Oj, facet będzie miał po przedstawieniu nie mały problém, już ja zadbam o to, żeby tą erekcję na długo popamiętał. Uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym ruszyłem w kierunku mojego dzisiejszego klienta. Pokaz czas zacząć!

RECENT POSTS:
bottom of page