top of page

Rozdział 2

“Luke?” - podszedłem do mężczyzny z zamiarem jak najszybszego załatwienia spraw, chciałem mieć dość czasu na przygotowanie się na swój występ. “Tiaa?” - odpowiedział mi mężczyzna w o wiele lepszym humorze niż godzinę wcześniej. Nie chciałem nawet myśleć o tym, co on robił z tym.. jak mu było? Miles..? Michael..? Nie, chyba Mick… “Pono masz mi pokazać jakąś nową choro na dzisiaj..” - powiedziałem nieco speszony. “No jasne, chodź, zaraz ci pokażę.” Ruszyłem za Luke´m na scenę. Ten wziął jedno z krzeseł i postawił go na środek sceny tak, że siedzenie było zwrócone przodem do widowni. Usiadł na nim okrakiem tyłem do baru. Z kieszeni wyciągnął smartphone´a i włączył piosenkę, do której miałem tańczyć. “Patrz.. kiedy zacznie śpiewać.. tak jakby skulisz się na krześle… jakbyś był zraniony..okey?” Patrzyłem na niego od czasu do czasu kiwając głową na znak, że rozumiem. “I wanted to keep you.. Wtedy zaczniesz tak jakby przytulać się sam ze sobą…” - Luke strasznie się rozgadał. W pewnym momencie po prostu przestałem go słuchać, ale i tak kiwałem głową na znak, że rozumiem, i że się zgadzam. Kiedy skończył swój, jakże piękny, monolog, zapytałem jeszcze, czy mogę jak co dodać coś od siebie, co potwierdził krótkim skinieniem głowy.

Uśmiechnąłem się. Jednak kiedy uświadomiłem sobie, że mój dzisiejszy występ będzie trwał niecałe 5 minut, mina mi nieco zrzedła. To znaczyło, że albo będę cały wieczór roznosił drinki po lokalu albo, co gorsze, mam klienta. Modliłem się, tak na niby, aby to była pierwsza opcja. “Hey, Luke..? A jak tam dzisiaj z klientelą?” Luke spojrzał na mnie nieco zdziwiony. “A co, chcesz już kogoś?” Szybko zaprzeczyłem. “Nie, no spoko” - zaśmiał się szef. “Dzisiaj nikogo nie masz, pomożesz mi z zamówieniami. Mam nadzieję, że jeszcze pamiętasz, jak to się robi?” - jego brew poleciała do góry. Widząc, mój zirytowany wyraz twarzy tylko się zaśmiał. “Jak nie masz nic do roboty, to umyj stoliki i pozamiataj tu, za godzinę otwieramy a jak na razie nic nie jest gotowe. Będę na barze jak co” Po tych słowach Luke oddalił się a ja udałem się do schowka po miotłę i szmatkę.

Uwinąłem się w niecałe 40 minut. Wszystko było piękne i czyste, przygotowane, by przyjąć pierwszych klientów. Wszedłem jeszcze na zaplecze, żeby wziąć muszkę na gumce, symbol rozpoznawczy kelnerów w tym barze. Po chwili zdecydowałem się, że jednak wezmę czarną, a pomarańczową odłożyłem z powrotem do półki. Wróciłem na dół, gdzie spotkałem Annie, Chrisa i resztę ekipy. Chris ubrany był w złoty szlafrok i ciemne jeansy. Prawdopodobnie będzie tańczył do Eminema albo Lil´ Wayne´a, pomyślałem. Annie i Eve, tak samo jak ja, miały na szyjach muszki. Taka obstawa ról całkiem mi odpowiadała. Annie i Eve były spoko, a za Chrisem niezbyt przepadałem. Z wzajemnością zresztą. Był pustym chłopaczkiem, który interesował się jedynie cyckami i tyłkami, a w głowie miał zupełnie pusto.

Okey, przyznaję się, też taki jestem. Znaczy się, trochę podobny do Chrisa. Lubię sobie popatrzeć, pomacać… Ale przynajmniej w głowie coś mam. Już. Kiedyś chyba bywało gorzej… Zagoniłem myśli na nieprzyjemne wspomnienia, teraz musiałem skupić się na pracy. “Okey, wszyscy na swoje miejsca, idę otworzyć bar!” - zawołał Luke. Posłusznie rozeszliśmy się na swoje stanowiska. Anne poszła zgasić światło a potem stanęła obok baru. Ja poszedłem po DJ´a, który jak zwykle palił na schodach a Eve usiadła przy jednym ze stolików. Po chwili Luke wrócił z dwójką śmiejących się mężczyzn, którzy usadowili się za barem. Ja oparłem się o słup i wsłuchałem w muzykę. Właśnie leciała najnowsza piosenka Panic! At the Disco - “Don´t threaten me with good time”. Zaśmiałem się. Lubiłem ten zespół.

Spojrzałem na zegar wiszący nad barem. Nie miał na celu informowania o czasie klientów, tylko nas, pracowników. Dla reszty pozostawał fajną dekoracją. Była dopiero chwila po czwartej. Pierwszy występ miał być jak zwykle o piątej, także miałem jakieś 20 minut do przyjścia pierwszej większej grupy osób. Westchnąłem. Dwadzieścia minut nicnierobienia. Nawet na papierosa nie mogłem wyjść, miałem kontakt z klientami, więc musiałem być bez skazy. W sumie nawet nie miałem papierosa, którego mógłbym zapalić… Może uda mi się jednego wyskemleć od Luke´a po pracy..?

Około wpół do piątej w lokalu zaczęło robić się naprawdę tłoczno. Miałem problem z dojściem do niektórych stolików, zwłaszcza, że część klienteli prawdopodobnie ogłuchła wchodząc do lokalu… Kompletnie ignorowali moje “sorry” i “excuse me”, kiedy starałem się ich wyminąć. “Proszę, oto pana martini” - powiedziałem, odkładając jednocześnie kieliszek na stół, kiedy w końcu udało mi się dotrzeć do klienta. Ten tylko spojrzał na mnie zaciekawionym wzrokiem i oblizał wargi. Przyzwyczaiłem już się do tego typu reakcji, więc po prostu wzruszyłem ramionami i poszedłem obsłużyć następnych gości.

Szczerze? Cieszyłem się na występ Christiana. Nie dlatego, że chciałem zobaczyć go jak tańczy czy coś… Po prostu wiedziałem, że kiedy zacznie, będę mógł przynajmniej przez chwilę odetchnąć. Matko, jak mnie już szczęka bolała z tego wiecznego szczerzenia się… Przeszedłem się jeszcze między stolikami, by pozbierać następne zamówienia, po czym udałem się na bar. “Trzy razy Paloma, Dwie Bloody Mary i jednego Azteca” - rzuciłem do Luke´a. Ten kiwnął do mnie głową na znak, że rozumie, po czym zabrał się do przygotowywania kolejnych drinków. Oparłem się o blat i rozejrzałem po barze. Większość stolików była zajęta, zwłaszcza te zaraz pod sceną. Westchnąłem. Chyba jednak nie będzie mi dane dzisiaj odpocząć.

Kiedy zaniosłem ostatniego zamówionego drinka klientce, postanowiłem na chwilę wyskoczyć na świeże powietrze. Chris właśnie zaczynał swój występ, mogłem więc na jakieś dwadzieścia minut odpocząć. Wyszedłem z baru tylnym wyjściem i usiadłem na poręczy przy schodach. Po chwili jednak zszedłem z niej, bo odmarzał mi tyłek.Ciekawie musiało to wyglądać. Samotny chłopak opierający się w samych bokserkach o poręcz. Uśmiechnąłem się na tą myśl.

“Andrew?” usłyszałem za drzwiami dziewczęcy głos. “Tutaj” - huknąłem, bo nie chciało mi się jeszcze wracać do środka. Za moment drzwi lekko się uchyliły a przez szparę wyjrzała Eve. “Chodź, muszę poprawić ci makijaż, za chwilę wchodzisz.” Kurde, jak długo tu stałem? Skoro już dochodzi szósta… to musiałem być tu ponad pół godziny. Modliłem się tylko, żeby Luke nie zauważył mojej nieobecności. Wtedy miałbym po prostu przesrane.

Podążyłem za dziewczyną do przebieralni. Eve przeczesała mi włosy, po czym użyła jakiegoś spreju, chyba lakieru, żeby fryzura zaraz się nie rozwaliła. Nienawidziłem ten zapach. To cholerstwo strasznie cuchło. Przymknąłem powieki, żeby Eve mogła poprawić kreski i dołożyć jeszcze trochę maskary. “Okeeey” - uśmiechnęła się do mnie. “Weeee, ale bosko!” Zacząłem się śmiać. Zawsze tak się zachowywała, kiedy makijaż naprawdę jej się udał. “Dobra, zbieraj się, Luke czeka na ciebie przy wejściu na scenę.” Kiwnąłem głową w podzięce i ruszyłem na dół.

“O, widzę, że panienka jednak raczyła się pokazać” - Luke znowu zaczął być wredny. Cholera, chyba jednak zauważył. “Dobra, twoją niechęć do pracy załatwimy później. Teraz ściągaj portki i wskakuj na scenę.” “Oke-... że co?!” - prawie wykrzyknąłem, patrząc na niego lekko przerażony. “No co, nie uśmiecha ci się?” - zakpił Luke. Spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem “zrób, co masz zrobić, bo jak nie…”. Niezbyt zadowolony z takiego obrotu spraw zdjąłem bokserki i przewiesiłem je przez nieużywane krzesło stojące za kulisami. “A teraz marsz na scenę, pośpiesz się, póki światła są zgaszone i nikt cię nie widzi.” Kiwnąłem głową, ciesząc się, że widownia zobaczy tylko mój nagi tyłek usytuowany na krześle… A nie mnie całego.

Usadowiłem się, tak jak kazał mi Luke i dałem mu ręką znak, że może puścić muzykę. Nie wiem, czy zauważył, bo jeszcze przez chwilę było ciemno. W końcu zaczęła grać muzyka, a kiedy zabrzmiały pierwsze słowa utworu śpiewane przez Avril, nade mną zabłysło światło a ja zacząłem “tańczyć”. O ile tańczeniem można nazwać wicie bokami na krześle i wychylanie głowy w różne strony. Starałem się, żeby wyglądało to seksownie. Powoli odchylałem głowę do tyłu, tak, żeby było widać moją długą szyję, po czym powolnym ruchem wracałem wprzód, jakbym chciał kogoś pocałować. Kiedy skończyłem, publikum zaczęło głośno klaskać. Prawie, prawie wstałem z krzesła by wstać i się ukłonić, jednak na szczęście (dla mnie) w porę uświadomiłem sobie, że jestem nagi. Światło znowu zgasło, więc czym prędzej wziąłem krzesło i wraz z nim pobiegłem schować się za kurtyny. I dobrze zrobiłem. Ledwo schowałem się za czarnym materiałem, na scenie rozbłysło światło, ukazując szczerzącego się Christiana.

“Tak więc, szanowni państwo, to był ostatni występ na dzisiaj… Ale nie bądźcie smutni, za tydzień znowu przygotujemy dla was program, tym razem może dłuższy..?” Po tych słowach ludzie zaczęli piszczeć i klaskać. Christian odczekał chwilę, aż się uspokoją, po czym kontynuował. “Ale to nie koniec dzisiejszego wieczoru, oczywiście! Wszystkich zapraszam do baru na nasze świetne drinki oraz do tańca, za mną już przygotowuje się nasz DJ, Mark, który będzie dla was dzisiaj miksował” Christian ukłonił się lekko i zszedł ze sceny. Część ludzi wstała i podeszła do baru, by kupić następne drinki, a część już zaczęła tańczyć. Mark włączył jedną ze swoich mieszanek i z uśmiechem na twarzy zaczął zachęcać ludzi do tańca.

Ubrałem z powrotem bokserki i założyłem motylka. Wziąłem tacę i poszedłem na bar. Luke uśmiechnął się do mnie zadziornie i przekazał zamówienia, które ja miałem przygotować. Po jakichś trzech godzinach ludzi zaczęło ubywać. Dochodziła dopiero dziewiąta, ale jutro był poniedziałek i trzeba było wstać do pracy. A klientela przychodząca na coś więcej niż tylko przedstawienia, zwykle nie zjawiała się przed dziesiątą. Kiedy na sali zostały obsłużone już wszystkie stoliki, Luke zawołał nas na krótki “staff meeting”. Osoby, nie pracujące z speCUMi, jak nazywaliśmy klientelę specjalną, od razu wysłał z powrotem do pracy. Tak więc zostaliśmy tylko ja, Chris, Eve, Mark i jeszcze dwie dziewczyny, których imion nie pamiętam.

“Dobra, chodźcie mi tu bliżej…” - zaczął Luke. “Wiem, że jutro mamy oficjalnie zamknięte… Ale mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzało wam, jeżeli zajmę wam wyjątkowo ten jeden wieczór… Otóż. W końcu udało mi się załatwić nam oficjalne stronice internetowe” Widząc nasze zmieszane spojrzenia dodał szybko: “oczywiście, nie musicie się obawiać, że wynikną z tego jakieś kłopoty albo coś…” Nie chciało mi się czekać aż się w końcu wygada. Chciałem wiedzieć, czemu mam nie mieć wolne. “Dobra, dobra… To po co w końcu nas tu zwołałeś?” - odezwałem się. “Już wyjaśniam. Potrzebuję waszych zdjęć. Wrzucimy je w neta, więc klienci nie będą musieli przychodzić i oglądać was na żywo, zanim się zdecydują. Zdjęcia zostaną zrobione przez profesjonalnego fotografa i zadbam o to, żeby na żadnym z nich nie było widać całej waszej twarzy. Tak więc… Jutro o… 16:00 spotykamy się przed barem. Fox, ty przychodzisz na 15:30” Skrzywiłem się. Nie chciałem się fotografować. A już w ogóle nie chciało mi się przychodzić tu, kiedy miałem mieć wolne.. W dodatku o pół godziny wcześniej, niż inni. Nie wiedziałem nawet, czy Luke chciał ze mną pogadać, czy powiedział tak tylko dlatego, żebym się nie spóźnił. “Wszystko jasne? Dobra, to kto na kogoś czeka, zostaje, reszta jak posprząta, to może iść” - Luke w końcu skończył swój (prawie) monolog.

Odetchnąłem z ulgą. Dobrze było wiedzieć, że w ciągu pół godziny będę mógł w końcu opuścić to miejsce i udać się do mieszkania.

RECENT POSTS:
bottom of page