top of page

Rozdział 3

Obudziłem się koło pierwszej. Nie dlatego, że chciałem albo musiałem. Po prostu się obudziłem. Wygrzebałem się spod cienkiej kołdry i usiadłem na materacu. Na łóżko jak na razie nie było mnie stać, więc zawsze budziłem się cały obolały. Przeciągnąłem się, ubrałem bokserki i poszedłem do łazienki. Kiedy zrobiłem, co było trzeba, postanowiłem, że pójdę pobiegać. Wróciłem do pokoju, przebrałem się i wyszedłem z domu. Metrem dotarłem na Pimlico, skąd pobiegłem w kierunku Picadilly. Lubiłem tą trasę. Może i nie była jakoś specjalnie ciekawa, ale dla mnie była to jedna z rzadkich okazji do zobaczenia turystycznego centrum miasta.

Kiedy wróciłem, dochodziła druga. Nie śpieszyłem się zbytnio, wiedziałem, że mam dość czasu. Wchodząc do mieszkania zauważyłem, że przed drzwiami mojego pokoju stoi Darcy - właścicielka lokum oraz moja współlokatorka. Była chyba bardziej wychudzona niż ostatnio, kiedy ją widziałem. Nie rozmawialiśmy ze sobą zbyt często. Dar zwykle łaziła po jakichś pubach albo ćpała w swoim pokoju. Nie przeszkadzało mi to zbytnio. To było jej życie i jej decyzje. Ja nie miałem prawa do krytyki. Sam nie miałem o wiele lepiej…

“Hey, Foxie” - przywitała się z niemiłym uśmiechem na twarzy. Nie przepadała za mną zbytnio. Nasza znajomość zaczęła się… Od tego, że ją przeleciałem i zostawiłem. Żadne z nas zbytnio do tego nie wracało, o ile nie było to konieczne. Zamieszkałem z nią tylko dlatego, że miała wolny pokój w cenie nie do odmówienia. No, i potrzebowała kogoś, kto by popilnował mieszkania, kiedy ona dawała sobie w żyłę. “Hey…” - odpowiedziałem z równie miłym uśmiechem na twarzy. “Co tam u ciebie?” “Spoko, spoko…. Słuchaj, mam dla ciebie niezbyt przyjemną wiadomość” - powiedziała Dar, a uśmiech na jej twarzy lekko się powiększył. “Masz do jutra opuścić mieszkanie” Zszokowany popatrzyłem na nią, wierząc, że robi se ze mnie jaja. “Eee, żartujesz, co nie?” - zapytałem niepewnie. “Chciałbyś, szczeniaku” - prychnęła. “Jutro o ósmej ma cię tu nie być, rozumiesz?”

Sfrustrowany kopnąłem ścianę w moim pokoju. Moim byłym pokoju. Cholera. I co ja teraz zrobię? Pójdę se mieszkać pod most? Wszystkie moje plany legły w gruzach. Chociaż nie mogę powiedzieć, że mam ich dużo… Kurde… Ta dziewczyna kompletnie wywróciła mnie z równowagi. Postanowiłem, że pozbieram swoje rzeczy, i już nie wrócę. Wiedziałem, że nie jestem tu więcej mile widziany, a bałem się, co mógłby mi zrobić któryś z jej kumpli.

Spakowałem swoje rzeczy do plecaka. Nie było tego dużo. Mydło, szampon, szczoteczka do zębów, ubrania… W dziesięć minut byłem gotowy. Zwinąłem materac i związałem go sznurkiem, który znalazłem w kuchni. A raczej laboratorium. Zarzuciłem bagaż na ramię, materac wziąłem pod pachę - nie miałem z tym zbytniego problemu, bo moje “łóżko” nie było zbyt grube. Rzuciłem w stronę Darcy ostatnie “suko” i wyszedłem. Zdecydowałem, że pojadę do baru. Zresztą dochodzi trzecia, za niedługo i tak mam tam być… Dowlokłem się na autobus i zabrałem się pierwszą P5-ką na Electric Lane.

Znalazłszy się przed barem stwierdziłem, że napiszę do Luke’a. Wystukałem sms-a i lekko się zdziwiłem, kiedy dwie minuty później otworzyły się drzwi wejściowe do baru. Nie myślałem, że już będzie w środku.

“Heya, Luke” - przywitałem się i przybiłem z nim piątkę. “Hello, Foxie. Jak tam u ciebie?” - zapytał szefunio. Czasami potrafił być naprawdę miły. Czasami. “Eh… Do bani to słabo powiedziane… Darcy wywaliła mnie z mieszkania. Nawet nie wiem za co…” - pokazałem na materac, który teraz miałem położony na schodach. Nie chciało mi się go ciągle trzymać w rękach. “Hm.. No to nie fajnie… Zabierz rzeczy i wchodź, coś wymyślimy” - kiwnął do mnie Luke i potrzymał mi drzwi, żebym mógł przejść. Matko, nie wierzę. Mój szef właśnie przepuścił mnie w drzwiach. Nie, żeby to było coś specjalnego u normalnych ludzi… Ale Luke to Luke.

Usiadłem przy jednym ze stolików. Kinard przyniósł dwie puszki coli, jedną otworzył a drugą mi rzucił. Kiwnąłem głową na znak podziękowania. “Dobra… to o czym chciałeś pogadać? Bo chyba chciałeś coś omówić, skoro miałem przyjść pół godziny wcześniej..?” - zwróciłem się do Luke’a. Szczerze? Ciekawy byłem. “Ah, no tak..” - Luke zaśmiał się, wyglądał na lekko zaskoczonego moim pytaniem. “Myślałem ostatnio nad tobą… Często się spóźniasz… Ale pracujesz dobrze, prawie nigdy nie narzekasz, a ludzie cię lubią. Pomyślałem,że może mógłbyś dostać awans..? No, wiesz, przydałaby mi się czasami pomoc na barze, a ty już kiedyś miksowałeś za mnie, co nie?”

Kiwnąłem głową. Raz musiałem wziąć bar za szefa, bo ten zachorował. Nie zawsze drinki wychodziły mi za pierwszym razem, ale klienci w większości mnie znali, więc mieli zrozumienie. Klepali mnie po plecach i mówili, że jeszcze się douczę. “Czyli… chcesz żebym zamiast roznoszenia drinków pracował za barem?” - upewniłem się. “Tia. No i oprócz tego zostają ci oczywiście przedstawienia oraz spotkania ze specjalną klientelą.” “Ah, okey, to spok.. Jakieś zmiany co do godzin pracy, płacy itp?” - miałem nadzieję, że w parze z awansem pójdzie również podwyżka. Wątpiłem, że będę zdolny znaleźć równie tanie mieszkanie, jakie miałem u Darcy. “No, i tutaj chciałem zaproponować ci trochę inne rozwiązanie tej sprawy… Na drugim piętrze jest jeszcze kilka wolnych pokoi… Wszystkie z łazienką, toaletą i jedną wspólną kuchenką… Jak na razie nie ma z nich żadnego użytku, a ja pomyślałem, że może zechciałbyś w jednym z nich zamieszkać?” Zastanowiłem się przez chwilę. “Czyli zamiast podwyżki oferujesz mi mieszkanie? Ile miałbym ci za nie płacić? Chodzi mi również o prąd, wodę, gaz…” - wolałem się upewnić, u szefa nie było nigdy nic pewne.

“Dokładnie. Wszystko jest, że tak powiem, w cenie. Pracujesz za barem, występujesz i troszczysz się o klientelę, kiedy będzie trzeba a w zamian otrzymujesz taką samą płacę jak teraz oraz pokój do własnego użytku. Opłat za wodę i temu podobne nie będę ci liczył.” Zaskoczony spojrzałem na szefuńcia. Nie tego się spodziewałem. Ale podobało mi się. Miałbym o wiele więcej kasy dla siebie, nie musiałbym liczyć każdego funta…”Mogę zobaczyć te pokoje?” - zapytałem, może zbyt entuzjastycznie, sądząc po śmiechu Kinard’a. “Jasne, zaraz ci pokażę” - uśmiechnął się do mnie tajemniczo i poprowadził mnie na piętro.

Przejrzałem wszystkie pokoje. Jedne były większe, inne mniejsze, ale wszystkie były o wiele ładniejsze niż ten, w którym mieszkałem do teraz. W końcu wybrałem średnio duży pokój z widokiem do ulicy. Ściany były oblepione tapetami w przyjemnym niebieskim kolorze a pod ścianą stało duże łóżko. To ono spodobało mi się najbardziej. Najpierw ostrożnie na nim usiadłem, na wypadek, gdyby łóżko miało się pode mną zawalić albo miała wystrzelić jakaś sprężyna. Kiedy nic się nie stało, zanurzyłem twarz w materacu i zacząłem mruczeć z zadowolenia. Luke oczywiście musiał zacząć się ze mnie śmiać.

“Dobra, lisie, wyłaź z tego łoża, reszta już pewnie przyszła, trzeba wam zdjęcia porobić” - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Ja jednak zupełnie go zignorowałem i postanowiłem, że chodź by nie wiem co, nie ruszę się z tego raju. Luke, widząc, że ani mi się śni wyłażenie z łóżka, postanowił załatwić sprawę po swojemu. Chwycił mnie za nogi, przyciągnął do siebie i wziął w ramiona. W ten oto sposób, chociaż się broniłem, doniósł mnie na dół, gdzie już czekała reszta ekipy. Widząc nas, nie mogli powstrzymać się od śmiechu. “Ooo, nasza mała lisia księżniczka się niesie!” - zaśmiała się Eve. “Trzeba by ci tylko sukienkę ubrać” - zakpił Chris. Luke zaśmiał się, a w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk. “O nie!” - krzyknąłem. “Nawet o tym nie myśl! W życiu nie ubiorę sukienki!” - zawołałem lekko zirytowany i znowu zacząłem sobą rzucać, dzięki czemu Luke w końcu mnie puścił.

“Okey, dość tych śmiechów, teraz praca” - Kinard spoważniał. “Lada moment powinien przyjechać fotograf. Zanim to się stanie, Eve oraz Al, zróbcie reszcie i sobie makijaż. Ma być ładnie i wyraźnie, podkreślcie to, co naturalnie piękne. Pamiętajcie, że widać będzie nie więcej niż połowa twarzy, także się postarajcie. No i możecie pomyśleć nad ubraniami, jestem otwarty na wszelkie sugestie.”

Fotograf, jakiś Thomas Geissler, czy jak mu tam było, przyjechał dopiero za godzinę. My w tym czasie zdążyliśmy wymyślić pełno, według naszego zdania, świetnych pozycji do fotografowania, jednak żadna z nich nie spodobała się Lucasowi. Geissler był grubym mężczyzną o łysej głowie. Nikt, z kim chciałbym mieć do czynienia przez dłuższy okres czasu. Niby ludzie powinni być tolerancyjni i nie sądzić według wyglądu… Mi jakoś nie wychodziło.

Eve miała iść pierwsza. Fotograf dokładnie ją obejrzał, po czym zaczął uzgadniać z nią szczegóły. Wiedziałem, że Carms nie lubiła zbytnio się fotografować, ale jakoś udało się im ją przekonać do zdjęcia w bikini i nieco przydużej koszuli, którą miała założoną tak, że odkrywała połowę pleców. Musiałem uznać, że wyglądał naprawdę bosko. Nie myślałem jednak nad próbowaniem ją zaliczyć, wiedziałem, że i tak by mi się nie udało. Byliśmy zbyt dobrymi przyjaciółmi, szkoda byłoby to zniszczyć. Nie wspominając już o tym, że była lesbijką. Chyba.

RECENT POSTS:
bottom of page