Rozdział 1
- zycnieumierac
- Oct 28, 2016
- 4 min read
W biegu włożyłem słuchawki do uszu, zatrzasnąłem drzwi do mieszkania, nawet nie starając się zrobić to delikatnie, pośpiesznie zbiegłem po schodach i udałem się na przystanek autobusowy. Udało się! Cały zdyszany wsiadłem do autobusu, który właśnie odjeżdżał. Luke chyba by nie przeżył, gdybym znowu spóźnił się do pracy. W tym tygodniu zaspałem już trzy razy... A był dopiero czwartek. Wyciągnąłem z kieszeni komórkę, stary model motoroli, jedyną, na którą było mnie stać, i włączyłem moją ulubioną playlistę. Myślałem, co wszystko muszę kupić na drodze powrotnej z baru. Lodówka była prawie pusta, jednak do wypłaty został jeszcze tydzień.
“No, jakoś się wyżyje” - zamruczałem cicho pod nosem. “Przeżyło się nawet gorsze rzeczy…”
Minęły już prawie dwa lata od czasu, kiedy zacząłem mieszkać sam. Wtedy byłem popularny, miałem kupa kasy i mogłem zaliczyć jakąkolwiek laskę chciałem. Trzymałem z paczką najciekawszych i najpopularniejszych ludzi w szkole. Jednak wtedy coś poszło nie tak. Lekko wstawiony założyłem się z kumplami, że na następną imprezę, która miała odbyć się w niecały tydzień u Zoe, przyniosę trochę koksu. Wszystko było okey. Uzgodniliśmy, że rozpakujemy paczki równo o północy, tak tylko, dla uczczenia imprezy. I tu się wszystko zaczęło. Nie miałem zbytniego problemu ze znalezieniem dealera. Wząłem od niego parę paczek, a że znał mnie od swoich kumpli, pozwolił zapłacić mi resztę po imprezie. Za wygranie zakładu miałem dostać jakiś hajs, no i, co lepsze, Lucy, najładniejsza dziewczyna w budzie, miała iść ze mną do łóżka.
Wszystko byłoby świetnie… Gdyby nie mój seksoholizm. Będąc na imprezie, jak to ja, musiałem oczywiście wyrwać jakaś laskę. Dupa była fajna, ładne cycki, tyłek, zgrabna sylwetka.. No i chętna do wszystkiego. Zaciągnąłem ją do jednej z sypialni i zacząłem całować. Nie trwało długo, a już była napalona. Też piła. Jej język i usta smakowały piwem, włosy były w lekkim nieładzie, i to nie z mojej winy! Już miałem zacząć dobierać jej się do majtek, kiedy kątem oka zobaczyłem, jak ktoś zabiera moją torbę. W niej były narkotyki! A ja nie mogłem pozwolić sobie na przegranie tego zakładu. Nie dość, że nie byłoby mi tak łatwo zaliczyć Lucy, to jeszcze musiałbym cały dzień chodzić nagi w szkole.
Ledwo uświadomiłem to sobie, odciągnąłem się od dziewczyny. Ta patrzyła na mnie zmieszanym, nie rozumiejącym wzrokiem. Rzuciłem szybkie “dokończymy później” i “nara” w jej stronę, po czym wybiegłem, a raczej starałem się wybiec z pokoju. Dopiero po trzecim walnięciu się w głowę udało mi się znaleźć środek otworu drzwiowego. Jakimś cudem udało mi się zejść po schodach, nie łamiąc przy tym wszystkich kości i wybiec z domu. Na zewnątrz było już ciemno. Zobaczyłem osobnika, który zwędził mi torbę biegnącego w kierunku najbliższego przystanku tramwajowego.
Niestety, nie udało mi się wsiąść do pierwszego wagonu, w którym był złodziejaszek, postanowiłem więc, że będę go pilnie śledził, by móc wysiąść na tym samym przystanku. Wolałem nie próbować przesiąść się do pierwszego wagonu, bo bałem się, że kierowca uzna, że wysiadam i odjedzie, nim zdążę z powrotem wejść do pojazdu. Trochę się przeraziłem, kiedy usłyszałem głos z głośników ogłaszający, że dojechaliśmy do Vauxhall. Jeżeli ten typek planował wsiąść na pociąg, to miałem przesrane. Ku mojemu nieszczęściu, gościu wysiadł właśnie tutaj. Tak szybko, jak może wygramolić się z tramwaju nachlany teen w niezbyt dobrej kondycji, wysiadłem z pojazdu.Moja torba w tym czasie biegła już w stronę Vauxhall Bridge.
Z zamyślenia wyrwała mnie kobieta, która dosiadła się do mnie, blokując dojście do drzwi. Z nibygrzecznym “sorry” zmusiłem ją do przepuszczenia mnie do drzwi. I tak już miałem wysiadać. Autobus właśnie zatrzymał się na stacji Electric Lane.
Udałem się stronę baru, w którym pracowałem. Miałem jeszcze 10 minut czas, więc postanowiłem wstąpić do StrawberryLocal, żeby kupić przynajmniej jakieś bułki. Kiedy zapłaciłem, od razu ugryzłem prawie połowę jednej z nich. No i oczywiście się zakrztusiłem. Musiałem więc wrócić do sklepu i szybko kupić jeszcze butelkę wody. Wybrałem oczywiście najtańszą, jaka była dostępna w sklepie. Po wyjściu z budynku wyjąłem komórkę, żeby sprawdzić ile mam jeszcze czasu. Przeraziłem się, kiedy stwierdziłem, że za 2 minuty mam być na miejscu. Ruszyłem biegiem w kierunku mojego miejsca pracy.
Zdyszany oparłem, się o framugę drzwi w momencie, kiedy Luke otworzył drzwi. Prawie na niego wpadłem, na szczęście udało mi się jakoś utrzymać równowagę. “Gdzie jesteś do cholery?!” - podniósł głos mój szef. “Już, już, sorry, w sklepie była kolejka” - powiedziałem siląc się na uśmiech. Szybko wmaszerowałem do środka, żeby Luke dalej się nie czepiał i skierowałem się do przebieralni. Już zdążyłem się przyzwyczaić do obcisłych ubrań, jednak ciągle nie lubiłem, kiedy dziewczyny robiły mi make-up.
Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze i lekko poprawiłem swoją grzywkę. Chociaż nie sprawiało mi to wiele przyjemności, musiałem uznać, że dziewczyny potrafiły zdziałać ze mną cuda. Annie, bo dzisiaj to ona się mną “opiekowała”, jak to lubiła nazywać, uczesała moje rude włosy, po czym zaczęła nakładać makijaż. Oczy lekko podkreśliła ciemnobrązowym linerem a usta błyszczykiem. Pokiwałem z uznaniem głową widząc, że jak zwykle, udało jej się zrobić ze mnie naprawdę przystojnego faceta. “Okey… Teraz się ubierz” - Annie wskazała na czarne bokserki z pomarańczową gumką. Niechętnie spojrzałem na bieliznę przewieszoną przez krzesło. “Jaki jest program na dziś?” - zapytałem, w międzyczasie przebierając się. Miałem nadzieję, że Annie nie podlądała.
“Chris z dziewczynami mają kilka numerów. Ty wchodzisz o szóstej, choreografię pokaże ci Luke. Tańczyć będziesz do “Hush hush” Avril Lavigne.” Uśmiechnąłem się. Lubiłem Avril. “Okey, dzięki za wszysztko, to ja spadam.”
Zszedłem na dół do baru, gdzie słyszałem rozmawiać Luke´a. Nie wyglądał na rozdrażnionego, nawet lekko się uśmiechał, co mnie ucieszyło. Potem skierowałem swój wzrok na mężczyznę, z którym rozmawiał. Był wysoki, o wiele wyższy niż ja i bardzo dobrze zbudowany. Mięśni miał jak cholera, jak by mnie objął tym swoim ramieniem, chyba bał bym się o swoje życie. Odczekałem aż Luke skończy rozmawiać i podszedłem do niego, mając nadzieję, że przedstawi mnie nowemu dopiero później. Niezbyt uśmiechało mi się poznawanie nowych osób w samych bokserkach. Luke oczywiście miał ze mną inne plany. “Andrew, poznaj naszego nowego ochroniarza, oto Mick Johannson. Mick, to jest jeden z naszych…” - Luke na chwilę się zamyślił. “Jeden z naszych aktorów, Andrew Foxster, powszechnie znany jako Fox.”